sobota, 20 maja 2017

Rozdział 8

     Minęły jakieś trzy miesiące edukacji.
    Anakin znacznie podniósł się w nauce za sprawą Padme. Nawet dała się parę razy namówić na jakieś jedzenie na mieście na jego koszt w akcie podziękowania, choć jego matka płaciła za korepetycje. Co prawda, dyrektor nic nie mówił o zapłacie, Padme też nic nie mówiła, bo tego nie potrzebowała, zwłaszcza, że z dnia na dzień coraz bardziej się przyjaźnili. Mimo wszystko, Shmi wciskała kredyty do rąk dziewczyny i często ją oraz Leinah zapraszała do nich. A Stef... Stef sam się wpraszał, tak, jak powinien, bez względu na to czy Larsowi się to podobało czy nie.
    Może po kolei.
    Tak, zaprzyjaźnił się bardziej z Padme Naberrie i z dnia na dzień chodził coraz bardziej weselszy i zachowywał się, jakby kompletnie pozbawiono go mózgu na rzecz miłości. I choć jego uczucie wypływało z pierwszego wejrzenia, to ze spotkania na spotkanie był coraz bardziej pewny, że w przypadku Naberrie zdanie "Inteligencja i uroda nie idą razem w parze" jest wręcz wyssane z palca. Ta dziewczyna od samego początku wyglądała na niesamowicie bystrą i tak jest. A jej uroda... Anakin mógłby się rozpisywać na jej temat godzinami, ale nie potrafił dobrać słów. Nie, inaczej. Po prostu żaden z istniejących komplementów nie pasował, bo miał słabą moc. Prócz jednego... anioł.
    Cliegg Lars przesadzał. Wrócił z tej delegacji, zobaczył Anakina wśród znajomych i ostatecznie się zagotował, jak zdezelowany czajnik, który mieli na Tatooine. Po wyjściu pary z domu, Lars odczekał chwilę i zaczął mieć pretensje. Najpierw o pracę, potem o to, że wraca do domu, a tam jakieś schronisko dla innych się tworzy. Anakin najpierw go słuchał oparty o framugę głupio się szczerząc, a kiedy ojczym skończył - po prostu się odwrócił, zaczął się śmiać jak opętany i poczłapał do swojego pokoju okazując tym, że jego ostatki szacunku do tego człowieka właśnie minęły.
     Mimo że dobrze radził sobie z nauką, to po tej sytuacji i po tym, jak Lars nie mógł pogodzić się z tym, że Anakin nie udowodnił mu racji - bo jej nie miał - i zdemolował mu pokój, Skywalker zaczął bawić się w dzicz na terenie szkoły. Co jakąś przerwę odpierniczał cokolwiek. Cokolwiek, niszczył cudze mienie, atakował młodszych. Stef patrzył na to z kamienną twarzą dając mu wolną wolę, bo co mógł zrobić. Anakin powiedział mu co się stało, więc Salvat postanowił pozwolić mu dać upust. Zwłaszcza, że nikt się od danych wykroczeniach, a przynajmniej ich autorze, nie dowiedział. Żyli w takim przekonaniu długi czas, te trzy, bite miesiące.
     Do czasu...
     W momencie, kiedy Anakin dostawał stopnie co najmniej mające wartość cyfry cztery, ogłoszona została wywiadówka. Nic dziwnego, słyszał o tym, norma. Kiedy usłyszał, że ma przyjść wraz z rodzicielką, zaczął się sam w sobie dumnie unosić. Był stu procentowo pewny, że to przez to, jak bardzo się podniósł w ocenach, że stał się jednym z najlepszych i zaczął dziękować w duchu Padme za wszelaką pomoc. Nie mógł się odczekać aż po zebraniu do niej popędzi i będzie ją wielbić w niebiosa za korepetycje.
     Kazali mu przyjść pod koniec spotkania, tak więc zrobił. Wszyscy wyszli z sali prócz jego mamy. Zastanawiał się czy wejść tam, ale z drugiej strony - nikt go o to nie prosił, więc postanowił dalej czekać na wezwanie. Siedział, czas mu się niemiłosiernie dłużył, lecz w końcu nadeszła ta wiekopomna, wyczekiwana przez niego - aż! - całe pięć minut i kazali iść za sobą wraz z matką.
     - O co chodzi? - zmieszał się.
     - Ty mi powiedz - odparła sztywno Shmi. Nie wiedział, co sądzić i w jakim stanie jest jego mama. Ten ton był do niej niepodobny.
     Zorientował się, co się szykuje. Na sto procent wie.
     Zostali zaprowadzeni do sekretariatu, gdzie obejrzeli wszystkie wybryki Anakina. Między innymi odkręcenia kranu w damskiej toalecie dla dzieci w wieku sześciu do dwunastu. Odkręcił wodę, zapchał luki specjalną pianką. Kamery są ukryte, a on sądził, że to jakaś zacofana placówka. Jak mógł tak idiotycznie pomyśleć? To przecież było pewne, że nie oszuka tych ludzi.
     - Masz na to wytłumaczenie? - zapytał dyrektor.
     - Tak - odparł śmiało chłopak.
    - Więc? - zapytała Shmi. - Annie, przecież byłeś spokojny, nie miałeś problemów z celowym błędem. Czemu robisz takie głupoty kompletnie nie pasujące do twojej powagi i wychowania? Jesteś porządnym szesnastolatkiem. Dojrzałym, a zachowałeś się jak dziecko!
     - Ale jak twój mąż tupie nogą o byle co, to jest dobrze? Mamo, kto tu zachowuje się jak dziecko? Spójrz na niego i jego zachowanie, traktowanie mnie. Wiem, że przestajesz zwracać na to uwagę, bo cię to męczy, ale zostałem z tym sam. Więc postanowiłem się zemścić. Te wszystkie rzeczy, które tu zrobiłem, wymagają opłaty. Wystarczy. Jeśli będzie nadal traktować mnie jak jakiś pomiot, to nie obiecuję, że się nie uspokoję i nie zagwarantuje, że moje kary dla niego będą lżejsze. To jest wojna. Nie musisz na to patrzeć - opowiedział.
     - Będziesz odrabiać po lekcjach. Pracę społeczne. A zachowanie sprowadza się do nagany. Jeśli się nie poprawisz, nie zdajesz do kolejnej klasy. Oceny masz znakomite, ale zachowanie... nie ma mowy.
________________________________________
Witam! Zgodnie z obietnicą, jest! Wreszcie... albo niestety >.>
Przyznaję, długo mnie tu nie było i nie tak miało się potoczyć publikowanie postów. Postaram się być systematyczna i odrobić te wszystkie stracone soboty :D
Wiem, że chcieliście aby ten rozdział się pojawił, ale... dajcie PIĘĆ KOMENTARZY dla dowodu, że faktycznie jest dla kogo :D
NMBZW!

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mam halucynacje, bo widzę po lewej stronie w gadżetach, no ale mogę się mylić. No i w sumie wzrok mnie myli, bo widzę informacje w czwartym zdaniu pod kreską...
      No nie mogłam się powstrzymać od ironii. Ludzie, czytajcie infornacje. Nah

      Usuń