czwartek, 2 lutego 2017

Rozdział 4

    - Mamoo... - zagadnęła Ahsoka. Nie było jej trudno zmienić mamę. Potrafiła wybrać to, co słuszne, a słuszne wydawało się nazywać mamą Shmi Skywalker, a nie kobietę, która kazała jej biegać po śmietnikach by mogła coś zjeść, tylko dlatego, że jak na swój młody wiek za wiele rozumowała. Ogółem, urodziła się z przypadku, po nocnych zabawach matki. Młoda matka, dziewiętnastolatka, wiecznie odurzona roześmiana tylko wtedy, kiedy Soka mogła zająć się sama sobą lub spała, ale zazwyczaj nie spała, bo w domu było za głośno. Zazwyczaj wpadało wielu gości płci męskiej. - Czemu miam na naźwiśko "Lars", a nie "Skywalker"?
     - Bo zaadoptowaliśmy cię z tatą, a po ślubie przyjęłam jego nazwisko. Anakin nie chciał, ja mam dwa, to fakt, a ty po prostu masz jedno - wyjaśniła Shmi zajęta myciem garnków.
     - Ale ja cie Skywalker albio tak, jak ty, dwia naźwiśka! - zażądała słodko mała.
     - A czemu to dla ciebie takie ważne, hm? - zapytała kobieta.
   - Nio bo, ciuje się jakby naś coś dzieliło. A ja kochiam mojego blaciśka - wytłumaczyła dziewczynka.
     Shmi podniosła głowę z kamiennym wyrazem twarzy, a następnie popatrzyła dziwnie na córkę.
     - Masz bardzo wysokie rozumowanie, jak na trzylatkę - stwierdziła. Już wcześniej to zauważyła, ale teraz dziewczynka wypowiedziała tak dojrzałe słowa, że trudno uwierzyć w jej wiek.
     Ahsoka założyła rączki do tyłu i uśmiechnęła się dumnie.
   - Cześć - przywitał się Anakin kładąc torbę przy framudze wejścia do salonu. Od drzwi wejściowych na wprost znajdował się średni korytarz i schody. Na prawo wielkie przejście do pokoju dziennego w chabrowym kolorze i z białymi meblami. Wchodząc do pomieszczenia, kiedy skierowało się w lewo, wchodziło się do połączonej, kremowej kuchni, która również otrzymała duże wejście w tej samej ścianie co salon. Może to przesada, ale Anakin nie narzekał. Domek na zewnątrz wydawał się zimny, a w środku na ziemi położono granatową wykładzinę i wszystko dobrze się ze sobą komponowało, albowiem korytarz pomalowano na błękitno.
     Togrutanka podbiegła do niego i wpadła w jego ramiona. Przeszedł z nią na rękach do kuchni i oparł się o blat w ścianie dzielący wnęką kuchnie od salonu.
     - O czym rozmawiacie? - zagadnął biorąc do ust plasterek świeżo pokrojonego warzywa.
   - O tym, że twoja młodsza siostrzyczka bardzo poważnie zaproponowało noszenie nazwiska Skywalker, twierdząc, że samo nazwisko Lars was dziwnie oddala od siebie - poinformowała.
     Szesnastolatek popatrzył na dziewczynkę wzrokiem pomieszanej dumy ze zdziwieniem.
     - Bardzo dojrzałe, jak na trzylatkę - wywnioskował.
     - To samo powiedziałam - poinformowała go.
     - No, nie mam nic do odrabiania, więc zmykaj po flimsiplast i kredki - polecił małej, a ta szybko wyrwała się z jego ramion i pobiegała do biura rodziców.
     - Czyżbyś sobie już poradził? - zatroskała się matka.
    - Nie, ale dostałem pomoc. Od poniedziałku będzie mnie uczyć koleżanka - odparł zajadając się warzywami.
     - Leinah? - domyśliła się kobieta.
     - Nieee - zaprzeczył. - Jej przyjaciółka Padme Naberrie.
     - Słyszałam od jej taty, że jest bardzo mądra - zagadnęła Shmi.
     - I bardzo ładna - dodał z uśmiechem, a matka się roześmiała. Nie bał się mówić mamie o swoich uczuciach. Nie musiał się przy niej wstydzić, nie była jakąś wariatką, żeby na niego naciskać. Przyjęła to jak normalną informację, bo powiedział prawdę - Padme była ładna, ale mimo wszystko, Shmi nie podniecała się tak strasznie faktem, że ktoś się spodobał jego synowi.
    - Annie! - Ahsoka tupnęła nóżką. Stała obok sofy, a na stoliku zostały rozsypane kredki i parę kawałków flimsiplastu. - Mówiłeś, że to ja jestem bardzo ładna!
     - Nieprawda. Mówiłem, że jesteś najpiękniejsza i najsłodsza - odpowiedział z uśmiechem idąc do siostry.
     Spokój nie trwał długo. Przyszedł Cliegg Lars. Nie żeby Anakin coś do niego miał, ale czasami był zbyt stanowczy i upierał się, żeby stało się tak, jak on chce, a inni nie mieli nic do powiedzenia. Tak też się stało tego dnia.
     - Szukaliśmy jakiegoś dzieciaka do pracy, więc zgłosiliśmy cię. Będziesz przychodzić zaraz po szkole - powiedział lekko.
     - Co? - zdenerwował się Anakin. - Ledwo sobie tam radzę i dopiero co znalazłem jakąś pomoc. Nie mogę chodzić po szkole, bo wtedy się uczę, zwłaszcza, że mam wyjść na prostą. Pójdę tam, jak się ułoży - postanowił.
     - Idziesz od następnego tygodnia, bez dyskusji. Myślisz, że będę robić z szefa durnia, mówiąc, że jednak nie? Poleciłem cię, bo jesteś uczynny, a ty zamierzasz się wykazać takim lenistwem?
    - Lenistwem? Człowieku! Sam kazałeś mi iść do szkoły, poszedłem, więc nie miej do mnie pretensji! Nie radzę sobie, więc zamierzam sobie poradzić. Nie mam jak zacząć pracy!
     - Pójdziesz i bez dyskusji! Nie odwołam tego.
     - To sam to odwołam! - postanowił chłopak i wyszedł pospiesznie z domu.
     - Annie! - krzyknęła za nim rodzicielka.
_________________________________________
Dziś trochę kłótni i natury kanonicznego Anakina. Nie mówcie mi, że nie spodziewaliście się takich relacji XD
Pozdrawiam w podróży! 😍
Niech Moc będzie z Wami!

1 komentarz:

  1. Gooooooooood (Palpi wita).
    No, super ta rodzinna! Shmi zawsze była taką super mamą! Czyżby Ahsoka była Jedi? Bo w sumie może być różnie... Nie wiem, czemu Anakin uważa, że się zakochał, jak dopiero co poznał Padme. Wygląd to tylko dodatek, panie Skywalker!
    Cóż, zachowanie Larsa było ohydne.
    Pozdrawiam xd
    NMBZT
    Dziecinka 😙

    OdpowiedzUsuń