Noc spędził u Stefa. Nie miał zamiaru wracać do domu, do tego człowieka. Sam sobie wstyd przyniósł. Anakin poszedł do tego zakładu pracy i wytłumaczył, że ma szkołę, że musi sobie radzić, że przyszedł odkręcić pewne nieporozumienie. Szef zrozumiał, podziękował i poprosił o zgłoszenie się, kiedy już wszystko będzie dobrze, ponieważ usłyszał wiele dobrego o Anakinie. Mimo wszystko, Skywalker nie zamierzał wracać i kłócić się z ojczymem, zwłaszcza, że Ahsoka jest z nimi. Chłopak nie chciał nawet sobie wyobrażać, jakby zareagowała.
Rodziców jego przyjaciela nie było, ale wiedzieli o obecności Skywalkera i się zgodzili. Stef ucieszył się, że spędzi czysto męski wieczór, lecz na samym początku przyszła Leinah po jakąś swoją koszulkę. Dziewczyna spędzała parę nocy u swojego lubego, więc parę ubrań już tam miała. Dowiedział się, że jak Stef coś przeskrobał, to robił jej pranie. To zabawne.
Do około rana siedzieli oglądając filmy, grając w gry, zajadaniu przekąsek, wypiciu trochę ale wygrzebane spod łóżka. To nie pierwszy raz, kiedy starszy brat potajemnie sponsorował mu trunki. Jedynie co go męczyło, to fakt, że mógł zranić tym matkę, bo w sumie nie wiedziała, gdzie Anakin się znajduje.
Wrócił około południa. Jego torba nigdzie się nie przemieściła, leżała pod framugą jak dzień wcześniej. Ahsoka podbiegła w jego stronę i wpadła w jego ręce, a potem mocno uściskała.
- Annie, gdzie biyłeś? - zapytała. - Blakowało mi cie. Nje miogłam zaśnąć. Zośtawiłam kledki, dokończymi lysiunek? - zaproponowała.
- Pewnie, tylko powiedz mi, gdzie mama. Muszę z nią chwilę porozmawiać i zaraz się tobą zajmę.
- Na oglodzie. Nie poźwoliła mi wyjść bo zimno, wieńć ziośtałam w domu. Jeśteśmy tylko my - powiedziała dziewczynka.
- To jeszcze lepiej - stwierdził chłopak. - Idź rysować, zaraz będę - obiecał, postawił małą na ziemi i poszedł do rodzicielki. Odsunął szklane drzwi, a ta gwałtownie na niego popatrzyła. Bywała urocza, kiedy pracowała. Po przylocie na Naboo zaczęła zajmować się ogrodem, co sprawiało jej wiele radości, zwłaszcza w pochmurne dni. Rozumiał ją, też je lubił. Planeta była po prostu idealna.
- Anakin! - odetchnęła z ulgą. Rzuciła graczki, zdjęła rękawiczki i podeszła do syna. Ujęła jego twarz w dłonie sprawdzając czy nic mu się nie stało, nie nabawił się jakiegoś draśnięcia lub gorączka nie wpadła z wizytą. - Gdzie byłeś całą noc? - Kobieta przytuliła go mocno. Cały ciężar spadł jej z serca.
- U Stefa. Załatwiłem, żebym nie musiał iść do tej pracy. Szef Cliegga jest w porządku, zrozumiał i kazał mi się zgłosić, jak wszystko sobie ułożę, bo słyszał o mnie wiele dobrego. Mimo wszystko, nie chciałem wracać, bo musiał bym się kłócić ze staruszkiem, a przy Soce nie chcę. Wybacz, ale nie rozumiem co do mnie ma. Naprawdę jestem aż tak zły, bo jestem bardziej energiczny i mniej spokojny od Owena? - poskarżył się.
- Nie martw się. Nie będziesz musiał z nim rozmawiać jeśli nie chcesz. Nie zdążył ci powiedzieć, ale utknąłeś tu ze mną i Ahsoką. Znowu gdzieś pojechali, a Owen zabrał Beru, by spełnić wolę jej rodziców i zapewnić jakąś rozrywkę.
- Całe szczęście - uradował się.
Wrócił około południa. Jego torba nigdzie się nie przemieściła, leżała pod framugą jak dzień wcześniej. Ahsoka podbiegła w jego stronę i wpadła w jego ręce, a potem mocno uściskała.
- Annie, gdzie biyłeś? - zapytała. - Blakowało mi cie. Nje miogłam zaśnąć. Zośtawiłam kledki, dokończymi lysiunek? - zaproponowała.
- Pewnie, tylko powiedz mi, gdzie mama. Muszę z nią chwilę porozmawiać i zaraz się tobą zajmę.
- Na oglodzie. Nie poźwoliła mi wyjść bo zimno, wieńć ziośtałam w domu. Jeśteśmy tylko my - powiedziała dziewczynka.
- To jeszcze lepiej - stwierdził chłopak. - Idź rysować, zaraz będę - obiecał, postawił małą na ziemi i poszedł do rodzicielki. Odsunął szklane drzwi, a ta gwałtownie na niego popatrzyła. Bywała urocza, kiedy pracowała. Po przylocie na Naboo zaczęła zajmować się ogrodem, co sprawiało jej wiele radości, zwłaszcza w pochmurne dni. Rozumiał ją, też je lubił. Planeta była po prostu idealna.
- Anakin! - odetchnęła z ulgą. Rzuciła graczki, zdjęła rękawiczki i podeszła do syna. Ujęła jego twarz w dłonie sprawdzając czy nic mu się nie stało, nie nabawił się jakiegoś draśnięcia lub gorączka nie wpadła z wizytą. - Gdzie byłeś całą noc? - Kobieta przytuliła go mocno. Cały ciężar spadł jej z serca.
- U Stefa. Załatwiłem, żebym nie musiał iść do tej pracy. Szef Cliegga jest w porządku, zrozumiał i kazał mi się zgłosić, jak wszystko sobie ułożę, bo słyszał o mnie wiele dobrego. Mimo wszystko, nie chciałem wracać, bo musiał bym się kłócić ze staruszkiem, a przy Soce nie chcę. Wybacz, ale nie rozumiem co do mnie ma. Naprawdę jestem aż tak zły, bo jestem bardziej energiczny i mniej spokojny od Owena? - poskarżył się.
- Nie martw się. Nie będziesz musiał z nim rozmawiać jeśli nie chcesz. Nie zdążył ci powiedzieć, ale utknąłeś tu ze mną i Ahsoką. Znowu gdzieś pojechali, a Owen zabrał Beru, by spełnić wolę jej rodziców i zapewnić jakąś rozrywkę.
- Całe szczęście - uradował się.
~*♥*~
Macie Windu stanął na jednym z lądowisk Coruscant. Przed nim ustawili się w szeregu czterech Jedi: Agen Kolar, Luminara Unduli, Kit Fisto oraz Stass Allie. Obok nich znajdowało się dwóch łowców nagród: Bossk i Dengar. Oboje byli oporni jeśli chodzi o szukanie jakiegoś dziecka, a nie głównie zabijanie, lecz ucieszyli się, kiedy usłyszeli, że mogą zrobić z kogoś trupa, kiedy ktoś zechce im zakłócić misję kradnąc dziecko Mocy.
- Dziecko jest bardzo ważne. Wsłuchujcie się w Moc, może da wam się poznać. Pierwszą planetę, którą obierzecie za cel, to Ryloth. Dziecko jest nieznane z rasy, ale wiadomo nam, że znajduję się na jednej z planet silnie związanych z Republiką.
- Tak czy siak, znalezienie tego dziecka będzie trudnym wyzwaniem.
- Owszem. Wszyscy wykorzystacie swoje talenty do znalezienia go. Płeć i rasa nieznana.
- Skąd będziemy wiedzieć, że to właśnie ono? Nie mamy waszych sond. Mam z lekka trudniej - uświadomił go Dengar.
- Niekoniecznie. Każdy łowca nagród ma w sobie to coś. Znajdźcie go. Czas nieograniczony. Byle najszybciej. To dziecko, jest niebezpieczne.
- Owszem. Wszyscy wykorzystacie swoje talenty do znalezienia go. Płeć i rasa nieznana.
- Skąd będziemy wiedzieć, że to właśnie ono? Nie mamy waszych sond. Mam z lekka trudniej - uświadomił go Dengar.
- Niekoniecznie. Każdy łowca nagród ma w sobie to coś. Znajdźcie go. Czas nieograniczony. Byle najszybciej. To dziecko, jest niebezpieczne.
___________________________
Późno, bo późno - jakoś tak wyszło.
Niech Moc będzie z Wami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz